Magi-Pharm – najstarsza zielarnia w Poznaniu
28 maja 2020
Ma już ponad 70 lat, ale mimo dużej konkurencji na rynku i rozwoju sprzedaży w internecie, wciąż cieszy się dużym zaufaniem klientów. Zielarnia Magi-Pharm przy ul. Garbary 28 w Poznaniu jest prawdopodobnie najstarszą w Polsce, a po porady do jej właściciela, mgra farmacji Waldemara Zajdlera, przychodzą i młodsi, i starsi amatorzy ziół.
Zielarnię Magi-Pharm prawdopodobnie znają wszyscy poznaniacy, bo zlokalizowana jest w niedalekim sąsiedztwie Starego Rynku, tuż przy Placu Bernardyńskim, przy ruchliwej ulicy Garbary. Cztery lata temu nad oknami pomieszczeń w suterenie zawisł baner informujący, że zielarnia ma już 70 lat. Wtedy zaczęło być o niej naprawdę głośno.
– Przyjechała nawet telewizja, nagrali ze mną wywiad – wspomina mgr Waldemar Zajdler, który został właścicielem zielarni w 1985 roku. Odwiedzam go w zwyczajny, styczniowy dzień, ale nie ma szans na to, by spokojnie porozmawiać i zasięgnąć porad o tym, jak prowadzić z powodzeniem tego typu placówkę w czasie szybko rosnącej konkurencji. W kolejce jest zaledwie kilka osób, ale każda ma jeszcze pytania, a to dotyczące produktu, a to zasad jego przyjmowania. Co chwila wchodzi ktoś nowy: młoda kobieta po ksylitol, małżeństwo – z prośbą o konsultację.
– Przywieźliśmy z wycieczki do Egiptu garść jakichś korzeni. Mógłby pan nam powiedzieć, co to jest? – pada pytanie do właściciela zielarni. Ten najpierw ogląda, pociera, w końcu lekko nadgryza.
– Z początku myślałem, że to żeń-szeń, ale dziwne wydają mi się te małe pędy. Poza tym smak jest inny niż powinien – ocenia i odradza podróżnikom eksperymentowanie z rośliną. Gdyby był pewien, że to właśnie korzeń żeń-szenia doradziłby starcie na tarce i zaparzenie.
– Żeń – szeń to roślina dodająca witalności, ceniony afrodyzjak – tłumaczy klientom mgr W. Zajdler.
Po nich do zielarni wchodzi mężczyzna szukający herbaty wspomagającej pracę nerek. Tego typu produkty są na wyciągnięcie ręki.
– Mam asortyment 1650 produktów, większość z nich to zioła i mieszanki ziół polskich producentów, którzy na tym rynku funkcjonują od dawna, jak firmy Kawon, Flos, Dary Natury, Nanga, ale mam też bogatą ofertę produktów z Pakistanu, Indii, Włoch, Szwecji – mówi W. Zajdler. Jakby wywołany tą wyliczanką w zielarni pojawia się młody człowiek poszukujący ashwagandhy (witania ospała) – zwanej indyjskim żeń-szeniem. Jej właściwości są wysoko cenione w ajurwedzie, cenią ją lekarze. Wyróżnia się m.in. obecnością witanolidów, czyli substancji, które działają przeciwbakteryjnie i antynowotworowo. Jej korzeń wskazany jest dla osób, które są zestresowane, mają problemy z zasypianiem; obniża ciśnienie, wspomaga walkę z anemią. Pan Waldemar ma trzy propozycje dla klienta: tabletki, proszek i ashwagandhę ciętą – do zaparzania. Wybór pada na kapsułki – od razu dwa opakowania. Czy teraz jest właśnie taki trend, że zamiast ziół klienci częściej sięgają po tabletki?
– Tego typu produkty to po prostu ekstrakty łatwe w użyciu. Do zaparzania potrzeba trochę cierpliwości – zaznacza W. Zajdler i ocenia, że zawsze dobrze sprzedawały się przede wszystkim mieszanki ziół. Teraz popularnością cieszą się także oleje tłoczone na zimno, a potem zioła, mieszanki ekspresowe i przyprawy. Waldemar Zajdler ma też swoje, dość krytyczne zdanie na temat komercyjnego wykorzystywania receptur – spuścizny kilku najsławniejszych polskich zielarzy, choć doskonale rozumie, że taki jest znak czasów. Przed siedemdziesięciu laty w Poznaniu, gdy powstała Zielarnia, były tylko dwa tego typu sklepy – mydlarnie, bo pod takim szyldem łatwiej było handlować. Dziś na samych Garbarach, gdzie przeniósł się z ulicy Wronieckiej, jest ich teraz kilka. – By otworzyć zielarnię wystarczy dzisiaj trzymiesięczny kurs, który faktycznie trwa kilka dni. To nie w porządku – uważa właściciel sklepu. – My uczyliśmy się kilka lat i wciąż się uczymy – podkreśla.
Wskazuje też, że nie tak łatwo prowadzić dziś zielarnię. – Choćby hurtownie traktują nas gorzej niż apteki dając wyższe ceny. Na szczęście, jak ocenia, zioła zawsze będą cieszyły się zainteresowaniem.
– Nigdy nie brakuje osób kupujących rumianek, miętę albo produkty z aronii czy róży. Ostatnio popularna jest witamina C w różnych postaciach – podkreśla W. Zajdler. Przyznaje, że i w jego branży, jak i w całym handlu, wysokość sprzedaży zależna jest od kampanii reklamowych. Pojawienie się produktu w telewizji, gazetach czy internecie zapewnia kilkudniowy wzrost popytu. – Ale zazwyczaj więcej klientów jest po 10 każdego miesiąca, czyli po wypłatach – zauważa.
HISTORIA
1945 – założenie sklepu typu mydlarnia/zielarnia, właśc. Drzewiecki
1975 – 85 – charakter sklepu bardziej drogeryjny; właśc. Kazimierz Czajka
1985 – 2019 – Zielarnia – Drogeria, właśc. mgr farmacji Waldemar Zajdler
Tekst i fot.: Beata Marcińczyk