Ashwagandha – indyjski żeńszeń
9 maja 2024
Przez wieki byliśmy ograniczeni prawie wyłącznie do korzystania z dobroczynnego działania dostępnych, rodzimych ziół. Nieliczne egzotyczne leki roślinne docierały jedynie do wybranych, a i tak nie zawsze wraz z nimi przybywała do nas wiedza, jak je stosować i leczenie jakich schorzeń może być wsparte cudzoziemskimi medykamentami. Dziś nasze horyzonty znacznie się poszerzyły – w zasięgu są rośliny sprawdzone w lecznictwie kultur oddalonych od nas o tysiące kilometrów.
Czerpiemy ze skarbca Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, Ajurwedy, wiedzy Indian i tajemnic syberyjskich szamanów. Sięgamy po niewystępujące na naszym kontynencie rośliny, które mają nam do zaoferowania nowe możliwości. Współczesna nauka też nie zostaje w tyle, potwierdzając często działanie tych substancji roślinnych. Bogactwo natury ze wszystkich stron świata staje się dostępne. Grzechem byłoby nie skorzystać z tych skarbów.
Jednym z takich egzotycznych roślinnych środków jest ashwagandha. Prawie każdy już o niej słyszał, ale czy wiemy, jak korzystać z jej działania?
Nazwa ashwagandha nawiązuje do specyficznego zapachu korzeni tej rośliny. Jeśli będziecie mieli okazję powąchać kiedyś korzenie tego „zapachu konia” to sprawdźcie, czy rzeczywiście mieli rację ci, którzy nadali jej to miano. W sanskrycie bowiem ashwa oznacza konia, zaś gandha to zapach. To właśnie korzenie są najczęściej wykorzystywane w hinduskiej medycynie ludowej i to przede wszystkim do Ajurwedy należy sięgnąć, by dowiedzieć się, jak wykorzystywano ten gatunek, by służył jako lek, suplement diety i adaptogen. Ashwagandhę traktuje się jako środek, który ma zapewnić długowieczność. Jest on stosowany jako tonik adaptogenny w celu aktywizacji fizycznej i psychicznej.
Wykorzystywano ją zresztą wszędzie, gdzie rosła naturalnie, także w Afryce, gdzie stosowano ją (jako Kuthmithi) do znieczulenia miejscowego, uważano, że liście pozwalają pozbyć się wszy, a z owoców wytwarzano nawet mydło. Przede wszystkim jednak przygotowywano z jej korzeni napar o działaniu uspokajającym, podając go nawet dzieciom.
Ashwagandha nie była jednak tak całkiem nieznana w Europie. Pierwsza publikacja dotycząca witanii ukazała się w 1753 roku pod nazwą „Physalis somnifera” Karola Linneusza w Species Plantarum. Także polscy zielarze interesowali się tą rośliną. Opisano ją choćby w 1902 r. w „Wiadomościach Farmaceutycznych”, podając, że Afrykańczycy stosują upalone korzenie jako środek na ukąszenia żmii, skorpionów, a Kafrowie żują korzeń jako środek przeciwko rozwolnieniu. W tym samym źródle możemy się dowiedzieć, że Buszmeni przykładają upalony i sproszkowany korzeń na głowę i stawy w razie bólu tych części ciała. W Polsce nazywano ją śpioszynem, gorliczką sennicą, a nawet psinką usypiającą.
Inne nazwy tej rośliny, w tym jej oficjalna – witania ospała (Withania somnifera), żeńszeń indyjski, śpioszyn lekarski również podpowiadają, jakiego działania możemy się spodziewać. Łacińska nazwa gatunku somnifera oznacza „wywołujący sen”. Ale nie tylko ma wyciszać stres, ułatwiać zasypianie, poprawiać jakość snu, zmniejszać poziom lęku, ale jednocześnie ma ona dodać energii, niezbędnej do codziennego funkcjonowania. Witanii przypisywano też inne, bynajmniej nie związane z „ospałością”, działanie. Z korzenia przygotowywano eliksir miłosny, który miał działać stymulująco seksualnie. W rytuałach tantrycznych stosowano go, wierząc, że przedłuża czas trwania erekcji. Pewne doniesienia wskazują, że ashwagandha może poprawić jakość nasienia niepłodnych mężczyzn, a nawet podnieść poziom testosteronu.
Ten gatunek rośliny z rodziny psiankowatych (Solanaceae) rośnie w suchych rejonach klimatu tropikalnego oraz subtropikalnego, znają go zatem w Afryce, Azji, ale także w południowej Europie na terenie Hiszpanii, Włoch i Grecji. W naturze to niewielki, wiecznie zielony krzew o nieco wydłużonych, eliptycznych, matowych liściach, zielonych kwiatach w kształcie dzwonków, z których powstają pomarańczowoczerwone, okrągłe owoce, dlatego witanię ospałą nazywano również zimową wiśnią. Jednak uwaga – te piękne owoce, jak u wielu psiankowatych, uważane są za trujące. Surowcem zielarskim przede wszystkim są korzenie, czasem liście.
Nauka coraz częściej potwierdza wartość tej rośliny w medycynie. Okazało się, że podawanie stężonego ekstraktu z korzenia ashwagandha obniżyło w mózgu znacząco poziom tribuliny, czyli białka, uważanego za kliniczny wskaźnik poziomu lęku, ale także zmniejszyło w osoczu krwi poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu.
Słusznie nazywano ją indyjskim żeńszeniem. Główne składniki czynne rośliny – witanolidy – są strukturalnie podobne do ginsenozydów z żeńszenia Panax. ‘Zapach konia’ wydaje się też zapewniać ‘siłę konia’. Uczestnicy pewnego badania zanotowali wzrost siły mięśni oraz samej masy mięśniowej po zażywaniu ekstraktu witanii. Ponadto ashwagandha zwiększała tolerancję organizmu na wysiłek i wytrzymałość na zmęczenie. Wspomagała również redukcję tkanki tłuszczowej. Badanie przeprowadzono na grupie osób regularnie ćwiczących na siłowni.
Witania może też nieść nadzieję nie tylko sportowcom i osobom amatorsko uprawiającym sport. Ekstrakt, tym razem z liści, wykazuje działanie ochronne dla neuronów i komórek glejowych przed działaniem skopolaminy, wywołującej m.in. otępienie i zaburzenia rytmu serca. Wyciąg stymulował jednocześnie wzrost aksonów, czyli włókien nerwowych, odpowiedzialnych za przekazywanie informacji z ciała komórki do kolejnych neuronów lub komórek. Przy okazji zanotowano również wzrost stężenia naturalnych przeciwutleniaczy. Być może uda się też wykorzystać tę roślinę do wsparcia leczenia choroby Alzheimera.
Coraz częściej mówi się też o działaniu nootropowym, czyli stymulującym działanie mózgu, poprawiającym pamięć i ułatwiającym naukę. U badanych osób z łagodnymi zaburzeniami poznawczymi zaobserwowano poprawę uwagi, czasu reakcji i wydajności uzyskane w testach poznawczych po podawaniu ekstraktów ashwagandhy.
Ponadto sproszkowany korzeń ashwagandhy już w ciągu 30 dni obniżał u pacjentów średnio o 12 % poziom glukozy we krwi, więc może być nadzieją dla osób cierpiących na cukrzycę typu 2.
Niestety – wciąż wiele pozytywnych działań ashwagandhy poparte jest bardziej tradycją wiekowego wykorzystania tej rośliny w tradycyjnym lecznictwie. Inne działania są podejrzewane, ale jeszcze wciąż nie udowodnione wystarczająco naukowo, więc w UE, zgodnie z obowiązującymi wytycznymi, sklasyfikowano ashwagandhę jako żywność, zatem korzeń i jego ekstrakty są wprowadzane do obrotu w UE jako suplementy diety. Niebadane są również działania uboczne preparatów witanii, jak i interakcje z lekami, dlatego dla bezpieczeństwa powinny ją wykluczyć z diety kobiety w ciąży i karmiące. Ostrożnie należy podejść do suplementowania się preparatami witanii w przypadku leczenia farmakologicznego. Nie zaleca się również podawania ashwagandhy dzieciom. Miejmy jednak nadzieję, że wkrótce poznamy tę roślinę lepiej, a być może odkryjemy obok jej już znanego i tak wszechstronnego działania jeszcze inne, obiecujące możliwości.
tekst: Olga Tylińska
fot. Pixabay
Przeczytaj również: Zioła o działaniu neuroprotekcyjnym – wstęp