Żeń-szeń. Dar ziemi Dalekiego Wschodu

21 listopada 2020

Żeń szeń – nie ma chyba osoby, która by nie słyszała o nadzwyczajnych właściwościach tej rośliny. To prawdziwy cesarz tradycyjnej medycyny wschodniej. Naturalne miejsce występowania rośliny to północne Chiny, Półwysep Koreański czy Japonia. Jej sława dotarła jednak do najdalszych zakątków świata.

Mało która roślina w historii ziołolecznictwa mogłaby mu dorównać. Ten korzeń byliny wschodnioazjatyckiej Panax Ginseng z rodz. Araliaceae, zwany powszechnie żeń-szeniem doczekał się wielu ludowych określeń (korzeń życia, boskie ziele, cud świata, sól ziemi, korzeń-piorun), świadczących o niebywałej jego mocy.

Uważa się, że żeń-szeń pojawił się w lecznictwie chińskim 4000, a nawet 5000 lat temu. Zapewne już pierwszy człowiek, który wygrzebał z ziemi i zaryzykował spożycie korzenia tej rośliny zauważył, że wpłynęła ona korzystnie na jego samopoczucie. Pierwsze wzmianki pisemne pochodzą z dzieła „Korzenie i zioła Shennonga”, przypisywanego legendarnemu władcy Chin, Shennongowi. Ten mityczny cesarz chiński i bohater mitologii chińskiej nazywany był Boskim Rolnikiem. Według tradycji nauczył ludzi uprawiać wiele roślin. Popularna legenda przypisuje mu wynalezienie sztuki parzenia herbaty.

„Shennong Ben Cao Jing” – księga, której autorstwo przypisuje się cesarzowi, koncentruje się na rolnictwie i wykorzystaniu ziół leczniczych. Ale w rzeczywistości jest pisemną kompilacją przekazywanych z pokolenia na pokolenie tradycji ustnych, spisanych ok. 200-300 r.  Żeń-szeń jest tam opisany jako zioło wyjątkowo szlachetne, tzw. „wysokie”, w zestawieniu z innymi, ludzkimi („średnimi”) i „niskimi”.

Był czas, że setki żołnierzy armii cesarskiej chroniło tereny, na których rósł żeń-szeń. Tak cenne były uprawy tej rośliny w Chinach. Lekarz Su Kung (659 r.) jako pierwszy opisał test sprawdzania jakości korzenia. Wybierano dwóch służących o zbliżonej kondycji fizycznej, którzy musieli równocześnie biec. Jednemu z nich wkładano do ust plasterek żeń-szenia. Czas i długość dodatkowo przebiegniętego dystansu (od momentu całkowitego wyczerpania u biegacza niewspomaganego) u zdopingowanego żeń-szeniem rywala decydowały o tym, że korzeń mógł trafić do cesarskiej apteczki.

Europejscy misjonarze zainteresowali się medycznym wykorzystaniem tej rośliny. Im zawdzięczamy nazwę ginseng.  (Łacińska transkrypcja chińskiej nazwy „rénshēn”). Oznacza ona „człowieka – korzeń”, nawiązując do charakterystycznego kształtu kłącza. Pierwsze korzenie mogły dotrzeć na nasz kontynent za pośrednictwem holenderskich kupców ok. 1610 r. Jako pierwszy w Europie dokładnie opisał roślinę najprawdopodobniej polski misjonarz o. Michał Boym w XVII w. w swoim dziele „Flora sinensis”.

Ten polski akcent w historii żeń-szenia był mało znany. Wzmianka o cudownym korzeniu znalazła się w niepublikowanych rękopisach jezuity.  Stanowiły one przypuszczalnie fragmenty zaginionej części opisowej jego Atlasu Chin. Podobno Boym naraził się, upowszechniając bez wiedzy swych zwierzchników niektóre swoje prace. „Ukarano” go niewydaniem jego dzieła w formie drukowanej.

Z rękopisu Boyma jednak licznie korzystali inni, kompilując zdobyte przez polskiego misjonarza informacje. W jednym z ocalałych rękopisów Boym pisze: Mamy sporo wiarygodnych informacji o ziołach leczniczych i korzeniach rosnących w Cesarstwie Chińskim, a wśród wielu innych jest tam korzeń gin-çam, który uzdrawia chorych i przywraca im siły. Często jest on wart wielokrotności jego wagi w srebrze.

W innym rękopisie wspomina korzeń pod nazwą gin-san: Nigdzie nie ma takiej ilości i różnorodności ziół i korzeni leczniczych uznawanych za uzdrawiające, jak w Cesarstwie Chińskim. Wśród nich największym uznaniem cieszy się korzeń, nazywany przez nich gin-san…. Przywraca siły życiowe i ciepło pierwotne ludziom starym i tym, którzy są osłabieni i w tych przypadkach przynosi bardzo obiecujące, godne podziwu rezultaty.

Pod siłami życiowymi i ciepłem pierwotnym kryje się też delikatnie przez Boyma wyrażona obietnica poprawy męskiej potencji płciowej. Ta właściwość była niezwykle ceniona i uważana za najważniejszą zaletę w chińskiej tradycyjnej medycynie.

Prawdziwy żen-szeń (Panax Ginseng) był niezwykle drogi. Chińczycy stosowali jednak wiele roślin zbliżonych kształtem i właściwościami do tej najświętszej rośliny, jak na przykład pseudożeńszeń (Panax pseudoginseng), który rósł dziko na południu Chin. Ten stosowany był jednak raczej jako środek na powstrzymanie krwawienia i nie miał aż tak cudownych właściwości jak żeń-szeń właściwy.

Holenderscy kupcy bez znajomości chińskiej terminologii i dokładnego wizerunku rośliny, w pogoni za zyskiem, z większą lub mniejszą świadomością nabywali nieraz i inne korzenie, niż oczekiwane na rynku europejskim. Dodatkowo te ”gorsze” gatunki traciły sporo swoich właściwości podczas gotowania. Kończyło się to rozczarowaniem podczas stosowania korzeni przywożonych do Europy.

A tu, pod koniec XVII w, „korzeniem życia” interesowały się nawet dwory królewskie. Liczono przede wszystkim na wzmocnienie sił męskich. Nie bez znaczenia były też pogłoski, że żeń-szeń ma cudowne właściwości przedłużania życia. Podobno powodował też, że siwe włosy stają się czarne przy piciu przez pewien czas jego wywaru.

Nalewkę z żeń-szenia zaproponowano na przykład Ludwikowi XIV, by wyleczyć go z impotencji. Na przełomie XVII i XVIII w. żen-szeń był już dobrze znany w Europie jako środek nasercowy i tonizujący. Wciąż jednak był kłopot z rozróżnieniem prawdziwego i „fałszowanego” korzenia. Posądzano nawet, że zamiast cudownego leku, niektórzy nieuczciwi handlarze proponują „korzeń skorzonery, namoczony w jakimś roztworze piżma”. Wszyscy pragnęli posiąść prawdziwe cudowne korzenie. Gorączka żeńszeniowa niemal nie doprowadziła do całkowitego wytrzebienia rośliny.

Współczesna medycyna potwierdza dobroczynne właściwości żeń-szenia. Uważa się, oprócz ogólnego działania wzmacniającego może on wspomagać leczenie cukrzycy, nerwic i bezsenności, a także stymulować pracę serca i płuc. Żeń-szeń wzmacnia odporność organizmu i zwiększa sprawność fizyczną, poprawia też zdolności koncentracji. Wyciągi stosuje się we współczesnej kosmetyce. Spowalnia on procesy starzenia poprzez blokowanie wolnych rodników. Poprawia ukrwienie i odżywienie tkanek oraz przyspiesza regenerację tkanek i stymuluje metabolizm.

Dziś na rynku mamy do dyspozycji szereg produktów z ekstraktami z korzenia, czy też z dodatkiem żeń-szenia. Pamiętajmy jednak, że aby zapewnić sobie wysoką aktywność biologiczną preparatów z korzeniem życia, warto sięgać po sprawdzone preparaty dobrych producentów, stosujących wysokiej jakości surowiec.

Tekst: Olga Tylińska

fot. Pixabay

Przeczytaj również:

Bogactwo z tajgi, czyli żeń-szeń syberyjski

Miłorząb japoński – by wspomnienia nie straciły ostrości

Dodaj komentarz