Nawłoć – kontrowersyjny intruz czy lecznicze zioło?

3 grudnia 2020

O zielarskiej współodpowiedzialności słów kilka

Któż z nas nie podziwiał ostatnio żółcących się łanów nawłoci? Sięgnęli po zielarze, bo roślina ma od dawna zastosowanie w tradycyjnym lecznictwie. Spodobała się pszczelarzom, bo jest cennym źródłem nektaru i pyłku dla pszczół, szczególnie w drugiej połowie lata, kiedy występuje niedobór innych pożytków pszczelich. Jednocześnie – większość gatunków nawłoci to gatunki obce dla naszej rodzimej flory, do tego uznawane za inwazyjne, a ich wpływ na bioróżnorodność jest zdecydowanie niekorzystny.

Za szybkość zmian zachodzących w przyrodzie niestety w głównej mierze odpowiedzialny jest człowiek. Zwykle jednak rzadko czujemy się odpowiedzialni osobiście za zmiany w najbliższym środowisku, w tym za indukowanie obcych roślin w naszym ekosystemie. Czy to rzeczywiście dzieje się poza nami?

Przysłowiowy „kij w mrowisko” zdecydowała się włożyć dr Magdalena Lenda z Instytutu Ochrony Przyrody PAN i z australijskiego Uniwersytetu w Queensland i jej zepół, zajmując się wzrastającym popytem na miód nawłociowy. Badania międzynarodowego zespołu na ten temat opublikowano w czasopiśmie Ecology Letters. „Nikt wcześniej nie pokazał, że preferencje odnośnie diet, marketing dotyczący tzw. superfood i żywności pseudoleczniczej, może niekorzystnie wpływać na ekologię” – zauważa polska badaczka. „Niektóre sklepy –  w Polsce i zagranicą – reklamują, że miód nawłociowy pomaga w chorobach nerek, płuc, jamy ustnej. Przeszukaliśmy literaturę naukową i nie znaleźliśmy informacji o badaniach, które by to potwierdzały. Nie były prowadzone testy na ludziach, które by o takich prozdrowotnych właściwościach miodu nawłociowego świadczyły” – zauważa dr Lenda w rozmowie z PAP.

Co ciekawe, badania nad miodem nawłociowym były prowadzone, nawet potwierdzając, że miód nawłociowy odznacza się wyższą średnią aktywnością antybiotyczną w porównaniu do miodu manuka (patrz. Bogdan Kędzia, Elżbieta Hołderna-Kędzia, Agata Dutkowiak, Aktywność antybiotyczna krajowych miodów odmianowych, Postępy Fitoterapii 2/2014). Jednak badania te nie były prowadzone na ludziach, a na podłożu i choć badaczka upiera się, że „dotąd nie udowodniono więc, że miód nawłociowy leczy jakiekolwiek choroby”, to może przede wszystkim warto sobie zadać pytanie, czy nawet gdyby wykazano naukowo, że miód nawłociowy bardzo korzystnie wpływa na człowieka, to czy usprawiedliwiałoby to propagowanie rośliny, której uprawa jest prawnie zakazana?

Kwestia inwazji biologicznych staje się problemem, coraz natarczywiej domagającym się szukania rozwiązań. Ostatnie lata znacznie przyspieszyły tempo zmian, zagrażających globalnej różnorodności biologicznej. Gatunki obce rozprzestrzeniają się, ponieważ ludzie przenieśli je przez granice geograficzne i zmienili czynniki ekologiczne. Wiele inwazji biologicznych jest też przypadkowych, będąc niejako produktem ubocznym podróży ludzi i transportu produktów handlowych.  Inne gatunki zostały celowo rozprzestrzenione przez ludzi ze względu na spostrzegane korzyści. Teraz mamy okazję obserwować, jaką rolę w napędzaniu inwazji biologicznych może mieć gwałtowny wzrost wymiany informacji za pośrednictwem internetowych mediów społecznościowych. Badania zespołu dr Lendy pokazują, że jeśli sieci społecznościowe, a nawet media internetowe rozpowszechniają wprowadzające w błąd lub choćby niepełne informacje, mogą one znacząco wpłynąć na inwazję gatunków obcych w nowych środowiskach. W przypadku miodu nawłociowego zwiększony popyt mógł skłonić pszczelarzy do produkcji takiego miodu, tym bardziej że analiza trendów w Allegro pokazała, że ostatnio wzrosły zarówno sprzedaż, podaż, jak i  sama cena miodu nawłociowego.

„Dezinformacja dotycząca właściwości tego miodu zwiększa zainteresowanie produktem, rosną jego ceny, a przez to może być tak, że więcej pszczelarzy chce mieć ten produkt w swojej ofercie. Wtedy zaczynają oni wozić swoje ule w miejsce kwitnienia nawłoci, a przez to pomagają zapylać te rośliny” – zauważa dr Lenda. Gorzej – dochodzi nawet do sytuacji, że (zapewne nieświadomi) pszczelarze… sadzą nawłoć. Tymczasem zarówno sprzedaż, jak i sadzenie roślin, uznanych za inwazyjne, zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej od 2012 r. są nielegalne; ewentualnie trzeba mieć na to odpowiednie zezwolenia.

Przypomnijmy, że w Polsce za obce uznane są trzy gatunki nawłoci: nawłoć kanadyjska Solidago canadensis L. (Canada goldenrod), nawłoć późna, zwana też olbrzymią Solidago gigantea Aiton (Smooth golden rod) oraz nawłoć wąskolistna Solidago graminifolia (L.) Elliott  (Flat-topped golden rod).  Najprawdopodobniej wszystkie „uciekły z uprawy”, a ich liczebność wzrasta. Nawłocie: kanadyjska i późna są do tego uznane za gatunek inwazyjny, czyli zgodnie z definicją przyjętą przez Konwencję o Różnorodności Biologicznej (CBD) są to gatunki obce, które po introdukcji na nowy obszar wywierają negatywny wpływ na rodzime gatunki, siedliska lub ekosystemy. Nawłoć pospolita, to jedyny rodzimy gatunek nawłoci. Pozostałe nawłocie, w tym bardzo inwazyjne nawłoć kanadyjska i nawłoć późna są gatunkami sprowadzonymi z Ameryki Północnej, a naszym celem powinno być rugowanie ich z miejsc, gdzie się pojawiły.

Jak to zagrożenie wygląda ze strony tych inwazyjnych nawłoci? Dr Lenda ostrzega: „Nasze badania pokazały, że na nieużytku z zagęszczenia wynoszącego 1-5 proc. nawłoć może osiągać w ciągu 2-5 lat zagęszczenie wynoszące 90 proc.! Po takiej inwazji bioróżnorodność roślin rodzimych na tym terenie spada do zaledwie 10 proc. W praktyce znaczy to, że kwitnie tam bardzo niewiele innych roślin”. Badaczka podsumowuje dalej: „Nawłoć to tzw. roślina allelopatyczna – można powiedzieć, że stosuje broń chemiczną, aby wyeliminować ze swojego terenu inne rośliny”. Może to po prostu oznaczać, że z danego środowiska wyprze po prostu większość innych, rodzimych roślin, w tym również i tych leczniczych.

Czy jesteśmy gotowi, by wziąć na siebie odpowiedzialność za podobne dylematy? A można się spodziewać, że coraz częściej będziemy stawać przed takimi wyborami. Pszczelarz, decydując się produkcję takiego miodu. Właściciel zielarni czy sklepu ze zdrową żywnością, który wybierze taki produkt do swojego sklepu. Ogrodnik, który sadzi nawłoć. Pasjonat zielarstwa, który publikuje treści w mediach społecznościowych.

Czytaj Viva Zioła! Dowiesz się więcej.

Źródło:

Fot. własna

Pap- Nauka w Polsce, Postępy fitoterapii,

Magdalena Lenda, Piotr Skórka, Karolina Kuszewska, Dawid Moroń,  Michał Bełcik,  Renata Baczek- Kwinta, Franciszek Janowiak,  David H. Duncan,  Peter A. Vesk,  Hugh P. Possingham,  Johannes M. H. Knops, Misinformation, internet honey trading and beekeepers drive a plant invasion, Ecology Letters, November 2020

Dane z projektu „Gatunki obce w Polsce” Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie